Wilec wodny, nazywany też wodnym szpinakiem, jest spokrewniony z naszym powojem polnym. Tworzy puste pędy długości 2-3 metrów, unoszące się na powierzchni wody. Jest powszechnie uprawiany w Azji Południowo-Wschodniej ze względu na jadalne liście i pędy. Jego angielska nazwa, pod którą można spotkać też przyrządzane zeń potrawy, to "morning glory". W Polsce raczej trudno go dostać. Mi udało się to w halach targowych przy ul. Marywilskiej 44 na warszawskiej Białołęce.
Przygotowanie go okazało się o wiele prostsze niż myślałem, a efekt końcowy tak pyszny, że na pewno częściej będzie gościł na moim stole.
Składniki:
- pęczek wodnego szpinaku
- 2 ząbki czosnku
- 1 czerwona papryczka chilli
- 2 łyżki sosu ostrygowego
- 2 łyżki sosu rybnego
- łyżka brązowego cukru (ja dodałem muscovado)
- 1/5 szklanki zimnej wody
- olej lub oliwa
Przygotowanie:
Na początek należy przygotować sam szpinak. Całość płuczemy, odrywamy listki od pędów, a pędy skracamy tak, by odrzucić ich najtwardszą część. Możemy to zrobić, łamiąc je jak szparagi. Na koniec ułożone razem liście i pędy tniemy mniej więcej na trzy części. Dzięki temu nie będą smętnie zwisać z widelca, a nam łatwiej będzie je włożyć do ust.
Teraz musimy przygotować sos: cukier rozpuszczamy w mieszaninie sosów ostrygowego i rybnego i dodajemy wodę.
Gdy szpinak i sos będą gotowe, w woku rozgrzewamy olej i podsmażamy na nim drobno posiekany czosnek. Gdy się zrumieni, wrzucamy szpinak i posiekaną papryczkę chilii; całość mieszamy na sporym ogniu do momentu, gdy listki szpinaku się skurczą (wtedy, podobnie jak w przypadku zwykłego szpinaku, okazuje się, że ten ogromny pęczek, który wrzuciliśmy, wcale nie był taki duży...).
Na koniec wlewamy nasz sos i gotujemy jeszcze mniej więcej 1-2 minuty.
Podajemy zaraz po przygotowaniu, ale schodzony na niczym nie traci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz